Nasze podejście do wyjazdów zaskoczyłoby niejednego blogera podróżniczego.
Moje podejście zaskakuje mnie samą i śmiem twierdzić, że znalazłam sobie idealnego partnera podzielającego i nakręcającego moje wyjazdowe, najśmielsze fantazje. Bookowanie biletów lotniczych pod wpływem impulsu jest u nas na porządku dziennym. Odkąd mamy Polę wcale nie zwolniliśmy i czuję, że wkrótce znów wezwie nas zew przygody.
Nawiązując do przygód, chciałabym Wam opowiedzieć historię, która wydarzyła się kiedy byliśmy narzeczeństwem, lecz nie zaprzątniętym jeszcze planowaniem ślubu. Historię, dzięki której poczuliśmy się jak dzikie koty – zawsze spadające na cztery łapy. Nasza rodzina długo przecierała oczy ze zdumienia. My również. Dlatego postanowiłam Wam ją opisać mimo, że minęło już kilka lat.
Cypr – wyspa Afrodyty, długie gorące dni, przezroczysta woda na każdej głębokości, białe skały, palące słońce, kolorowe drinki, wino, romantyczne zachody słońca, rozciągające się po horyzont suche chaszcze, jaszczurki, koty polujące na węże, smak melonów.
Wyspa wezwała do pracy naszą koleżankę. Koleżanka spontanicznie wezwała nas… ot tak, do towarzystwa. Czy się zastanawialiśmy? Tak. Ale tylko o to, czy zmieścimy się w jeden plecak.
Bez większego problemu znaleźliśmy niedrogie połączenie z przesiadką w Brukseli. Czekała nas noc na lotnisku. Jasne – mogliśmy przenocować w najbliższym hotelu, ale po co? Mieliśmy śpiwór. W wieku 19-20 lat hotele bywały abstrakcją, dobrą dla seniorów i dzieci, nie dla nas.
Następnego dnia uderzyła nas fala gorąca, która oficjalnie zmusiła nas do przestawienia się na tryb południowy.
Po jednej, czy dwóch nocach spędzonych w wynajętym mieszkaniu okazało się, że w trybie natychmiastowym musimy zwolnić pokój. Nie pytajcie o szczegóły.
Czy się przejęliśmy? Na początku tak. Przeglądając oferty hosteli spisaliśmy adresy i ruszyliśmy na zwiady. Los chciał, że AKURAT w tym czasie w mieście odbywał się tygodniowy festiwal wina, co wygenerowało większą liczbę turystów i przez to miejsc noclegowych brak. Poszliśmy więc utopić smutki na festiwalu. Choć żaden to smutek, kiedy temperatura w nocy sięga 30 stopni, na plaży dwa kroki dalej mamy leżaki, gdzie w razie potrzeby możemy przenocować, a wino „do testowania” w nieograniczonych ilościach leje się… za darmo. Uśmiech sam pojawia się na twarzy. A młode koty ze wzrokiem drapieżcy rzucają się w wir nocy żyjąc chwilą obecną.
Na tym mogłabym zakończyć historię zostawiając Was ze znakiem zapytania w głowie.
Co się stało takiego przełomowego? Otóż poznaliśmy mężczyznę. Biznesmena, który odwiedza Cypr co roku prowadząc interesy związane z liniami lotniczymi. Takie życie, że w rozmowie wyszło, że mężczyzna posiada wolne mieszkanie. Taka sytuacja, że może nam je udostępnić na czas nieokreślony, na wyłączność.
Skorzystać, czy nie skorzystać? To wszystko działo się tak szybko, że w mgnieniu oka znaleźliśmy się w apartamencie z 4 sypialniami, 3 łazienkami, 2 balkonami i wyjściem z bloku prosto na plażę…
Z gazem pieprzowym w torebce. Na szczęście kompletnie nie myśleliśmy, żeby go użyć.
Spędziliśmy beztroski tydzień, w którym czas upływał pod znakiem słodkiego lenistwa, nocnych spacerów i poznawania nowych, południowych smaków. Zwiedzaliśmy dawne amfiteatry i opuszczone, brytyjskie plaże z najczystszymi wodami, jakie kiedykolwiek widziałam.
12 Comments
Zazdrosze. Ja jestem typem podóznika który moze z lotniska wybierac gdzie docelowo poleci albo autostopem ale dla mojej połówki to jest nie do przejścia. Musi byc zapewniony hotel, wyzywienie najlepiej all inclusive aaa i broń Boże dłuższych wycieczek – no koszmarne wakacje po prostu:)))
Szaleni podróżnicy! A czy wśród Waszych wojaży zahaczyliście o Santiago? Sama marzę o Camino i zastanawiałam się, czy i Ty możesz opowiedzieć w tej kwestii :)
;) w Santiago JESZCZE nie byliśmy
Karolinko, przepiękne zdjęcia!:D Mi się marzy urlop w podobnych okolicznościach natury (:D!) – przeźroczysta woda i ogólna egzotyka, ale trzeba będzie poczekać jak Julcia trochę podrośnie. Poza tym bardzo się o nią boję (w tych wszystkich ciepłych krajach pełno jest arabów a z tego co mi opowiadała znajoma to oni porywają małe dziewczynki które potem sprzedają) i nie chcę by jej się coś stało.
A jeśli chodzi o szaleństwa to ja jak miałam 19-20 lat to już chyba zdziadziałam wtedy bo lubiłam mieć bezpieczny kącik w hotelu nawet na wakacje, haha;DD Zero szaleństw, pełna stabilizacja ♥ Dla mnie szaleństwem jest wyjście do klubu i na tym się kończy xD
Ładnie Ci było w ciemnych włosach:)
Wakacje…:)
WoW, bosko! I Ty w czarnych włosach… hmmm…. wtedy też dobrze, ale teraz zdecydowanie lepiej ;)
Wygląda bajecznie. My chcielibyśmy w przyszłym roku wybrać się na Cypr.
Piękne zdjęcia. W wrześniu odwiedzimy Cypr. Zaplanowany, ułożony wyjazd :) z dzieckiem. Dzieki za wpis Pozdrawiam Hania
Zakochałam się, piękne zdjęcia, piękni ludzie i ten klimat…
Zazdroszczę, ja przez chorobę muszę unikać tego typu klimatu, ale wspomnienia pozostają na całe życie.
PS. Czekamy na zdjęcia z wakacji z Polą ;D
Świetny post, a historia związana z biznesmenem niesamowita! :)
Cudowne zdjęcia! Aż się wakacji zachciało! :)
Ja też lubię takie spontaniczne wypady ’ w ciemno ’
Fajnie! Ja mogłabym tak caly czas jezdzic, tanie bilety i weekend np. w Hiszpani ale mój maz…niestety ale w tej kwesti nie umiemy się wogle dogadać! :(((
Leave a Reply