Po powrocie z Niemiec moja lodówka powitała mnie odorem rozmrożenia i koniecznością szorowania jej przez 4 godziny – tuż po przebyciu 13 godzin trasy;
Komputer nie był gorszy i przywitał mnie zapełnionym dyskiem i koniecznością zgrywania moich miliardów zdjęć na dysk przenośny.
Tak więc ze zdjęciami wyjazdowymi startuję do Was dopiero dziś.
Na pierwszy ogień rzucam miejskie kadry z wycieczki po Düsseldorfie i Kolonii. Stacjonowaliśmy tuż pod Kolonią, więc było blisko.
Dużo spacerowaliśmy. Kto nas zna, wie że nowe miejsca poznajemy nie tylko szkłem aparatu, ale też kubkiem… smakowym i spacer po mieście można równie dobrze uznać za cykl „podróże kulinarne Leszka i Karoliny”, a stopień wtajemniczenia w niemieckie kiełbasy plasują miano „Wiem, co jem”. Choć kiełbasy nie lubię.
Najbardziej podobały mi się typowo niemieckie, ceglane budynki, obwieszone różnorodnymi szyldami; głównie niemieckich piw. Cegła, jako budulec miejskiej przestrzeni potrafi stworzyć nastrój i jednocześnie dobre tło do zdjęć.
Absurdalnie, kiedy będę określać swoje dożywotnie miejsce zamieszkania, wybiorę je pod kątem fotogeniczności.
7 Comments
piękne fotki! A jak taką długą podróż przetrwała Pola?
ja również jestem w Niemczech, jakieś 90 km od Kolonii i zakochałam się we Flammkuchen, mój tyłek niestety nie… :) piękne zdjęcia!
pyszotka ;) dzięki!
Zazdraszczam ;) a jak sprawuje sie spacerówka? Bo wygląda super!
jest świetna ;)
Mogliście wpaść na kawę :) zdjecia cudne <3
o widzisz ;D pozdrawiamy!
Leave a Reply