SEARCH

Koleżanka z porodówki

Koleżanka z porodówki

Pamiętam, kiedy wijąc się w skurczach szłam wzdłuż porodówkowej, niekończącej się ściany. Nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu zobaczę Polę. Asia wtedy spokojnie leżała już na korytarzu przy najbliższej rodzinie tuląc dziecko w rękach. Mój ból był coraz silniejszy…
Zdołałam wykrztusić tylko: -zazdroszczę.
W odpowiedzi usłyszałam : -współczuję.
Tak rozpoczęła się nasza krótka porodówkowa znajomość (pamiętasz?:)
Urodziłam 2 godziny po niej i również współczułam koleżankom, które ten ból miały jeszcze przed sobą. Ale – pierwsze chwile z dzieckiem wynagradzają wszystko.

Asia leżała koło mnie na sali, wśród innych 7 kobiet. Po wyjściu ze szpitala straciłyśmy kontakt, żeby po 8 miesiącach… spotkać się na kawie, u mnie. Trafiła na bloga i od razu napisała. Świetnie było się zobaczyć, powspominać i pośmiać się z reakcji naszych córek, kiedy z zainteresowaniem patrzyły na siebie w nieruchomym skupieniu.

duo2

29

duo

35

duo1

15

30

duo3

16

4

5

3

7

You May Also Like

19 Comments

  • avatar
    Paulina – lenaikuba.pl 2014-01-16 21:01

    Siedem kobiet na sali? Brzmi znajomo :)
    Pozdrowienia!

  • avatar
    aisinom 2014-01-15 15:53

    Ja do dzisiaj (niemal 7 lat) kumpluję się z koleżanką z sali poporodowej. A jej mąż do dzisiaj dogryza mojemu, że położna drzwi nie domknęła i widział mnie w całej okazałości :P
    Przy drugim porodzie nie utrzymałam kontaktu z dziewczyną z sali, chociaz nie pwoiem, przez kilka miesięcy dzowniłyśmy do siebie.

  • avatar
    MamaRysia 2014-01-14 23:07

    Utrzymuję kontakt z kilkoma koleżankami z patologii :) Bardzo sobie cenię te znajomości :) Zawsze jest z kim spotkać się na kawę właśnie.

  • avatar
    www.zatracajacsie.blogspot.com 2014-01-14 21:20

    Kochana, czytałam ze wzruszeniem Twój post, bo od razu przypomniałam sobie mój poród i koleżankę, z którą leżałam przez 4 dni na sali, ale kontaktu niestety nie mamy. Szkoda bo doskonale się dogadywałyśmy. Zaraz po pobycie w szpitalu spotkałyśmy się w sklepie, ale byłam wtedy taka zakręcona, że nawet nie pomyślałam o zapytanie o nr telefonu, a tyle wspólnych chwil nas dzieli. Zapraszam Cię również do przeczytanie mojego nowego postu – dotyczy matek, które nie karmią. Mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu, bo jesteś moim blogowym guru ;)

  • avatar
    Ania 2014-01-14 15:20

    Piękne zdjęcia. Choć nie jestem matką, to chętnie dla tych zdjęć właśnie tu przychodzę. :)

  • avatar
    Kubciakowo 2014-01-14 10:07

    Świetne dziewuszki :)
    Ja też mam taką koleżankę- na szkole rodzenia zawsze siedziałyśmy obok siebie zamieniając parę zdań, a potem spotkałyśmy się na porodówce :) obie urodziłyśmy w Boże Ciało i śmiałyśmy się, że nasze dzieci takie grzeczne jak Ksiądz i Zakonnica :) Dalej się spotykamy i super jest patrzeć jak maluchy „razem” się bawią :D

  • avatar
    Monika Mo 2014-01-13 22:16

    Ja miałam pecha co do współlokatorki z sali w szpitalu. Bardzo kiepsko wspominam dzielenie z nią pomieszczenia w pierwszych dniach po porodzie – strasznie panikowała, przesiadywała u niej od rana do nocy cała rodzina (ba, nawet wino sobie otworzyli – w szpitalu!).

    Fajnie, że Wy i Wasze córki spotkałyście się po takim czasie. Warto mieć bloga!

    • avatar
      Mama na szpilkach 2014-01-13 22:20

      Winko w szpitalu?! ;D nie traciła czasu. Współczuję sytuacji, domyślam się, że to mało komfortowe.

  • avatar
    My dream Home 2014-01-13 21:52

    Jaka świetna historia! Dzieciaki cudowne :) pozdrawiam

  • avatar
    Klaudia 2014-01-13 21:23

    Jako studentka poloznictwa z ciekawosci zapytam…dlaczego Lubartowska?:)

    • avatar
      Mama na szpilkach 2014-01-13 22:16

      Hmm bez większej filozofii. Po prostu o różnych szpitalach słyszałam dużo różnych rzeczy, a ten miał najmniejszy odsetek tych niepokojących :) Z resztą ja i Leszek też się tam urodziliśmy.

      • avatar
        Klaudia 2014-01-14 07:04

        Doskonale rozumiem:) mialam praktyki na wszystkich porodowkach w Lublinie i powiem szczerze, ze szpital na Lubartowskiej najbardziej mi sie spodobal. Ale wiele osob ma o nim wyrobiana negatywna opinie, jakies dziwne plotki kraza:)

        • avatar
          Ola 2014-01-14 13:46

          Lubartowska to jeden z lepszych szpitali do rodzenia, plotki złe krążą bo nie oszukujmy się o ile porodówka jest nowa tak sale mają dużo do życzenia. Sam fakt 7 kobiet na sali, brak łazienki w sali, wszystko stare . . . ale tak samo jak autorka tak i ja urodziłam się tam , moje 2 dzieci, moja mam była tam pielęgniarką i chwali się opiekę zarówno lekarzy jak i położnych:)

  • avatar
    buuba 2014-01-13 20:36

    tezpamiętam znajomą z porodówki, niestety nie mam kontaktu:( ale jesteśmy zapisane do tej samej przychodni,więc może kiedyś?:)

    co do Bubiego mego, to jest również większy od swych równieśników, nawet ma wuja który jest tylko 2 miesiące starszy i to jest od niego większy :D hihi

    • avatar
      Mama na szpilkach 2014-01-13 20:41

      Najfajniejsza była reakcja dziewczyn „czy my się przypadkiem gdzieś nie widziałyśmy?” ;D Gapiły się na siebie i ani drgnęły, minęła chwila i przekrzykiwały się jedna przez drugą, jak to baby.
      Pola ma tylko więcej tłuszczyku, a dziwne, bo ważą tyle samo. Przy moim wzroście raczej nie ma co liczyć, że wyrośnie na modelkę ;]

  • avatar
    Ola 2014-01-13 20:19

    Ja nie wiem ale kolejna podobna historia do mojej. Bylo to prawie 5 lat temu . . . po urodzeniu mojej Alicji leżałam na sali obok pewnej dziewczyny. Wśród 7 kobiet na sali ( pewnie rodziłaś tam gdzie ja . . . Lubartowska?;) Ona wydała się najfajniejsza. Kilka wymienionych zdań i mam przyjaciółkę po dziś. Spotkałyśmy się jak nasze córeczki miały 3-5 miesięcy,dziewczynki urodziły się w tym samym dniu, dziś mają prawie 5 lat i to jedne z najlepszych koleżanek;) Takie przyjaźnie warto pielęgnować! Pozdrawiam!

    • avatar
      Mama na szpilkach 2014-01-13 20:33

      To świetnie, że utrzymujecie kontakt. Ja do tej pory mam znajomego, z którym znam się od urodzenia. A najlepsze, że jemu urodził się syn – 2 dni po mojej Poli. Niezły zbieg okoliczności.

      Tak, rodziłam na Lubartowskiej ;)

      • avatar
        Ola 2014-01-14 13:43

        Tylko na Lubartowskiej lezy się po 7 osób na sali haha dlatego zgadłam:P

        Muszę Ci powiedzieć że mój Janek (9m) miał okazję poznać Twoją Polę na Andrzejkach;) ale niestety nie udało nam się wybrać na nie;) Ciocia Ula chciała ich zeswatać haha ale może kiedyś . . . Pozdrawiam!

Leave a Reply