Nadszedł (przylazł, przypałętał się) ten czas, kiedy ledwie podnosisz głowę nad poduszką i już widzisz, że za oknem mgła, a jedyna myśl, która odbija się echem pod tymi rozczochranymi włosami to ta, aby zakopać się głębiej pod kołdrą.
Na szczęście 12 bielutkich ząbków w szczerym, porannym uśmiechu powoduje, że te szare dni mają sens. Inaczej… nie istniałaby taka siła, która odkryłaby moją kołdrę do kwietnia.
Niezależnie od pory roku po całym domu krążą pstrokate zabawki, 343534 raz czytamy tę samą książkę o konikach i dzielnie naśladujemy ich odgłosy, w południe wracamy do łóżka na małą drzemkę i wyglądamy przez deszczową szybę ubrane w niepasujące do siebie dresy i coraz grubsze skarpetki objadając się suszonymi śliwkami i herbatnikami. Codziennie śmiejemy się tak samo głośno w łaskotkach i niezliczony raz pokazujemy gdzie jest oko, ucho, nos. Wieczorne kąpiele są naszym rytuałem i nierzadko wskakujemy do gorącej wody razem, a kiedy ona wypija ostatni łyk kaszki i układa swoje pachnące loczki na poduszce, ja siadam jeszcze na długie godziny do pracy przy komputerze.
Tylko razem taka jesień ma sens.
3 Comments
U nas jeszcze ani jednego ząbka, ale wspólne kąpiele i cała reszta jak najbardziej :) Taki maluch tchnie trochę wiosny jesienią :) Pozdrawiam :)
Pieknie napisany tekst. Odnajduje tu wiele wspolnego, z ta roznica, ze u nas tylko 6 zabkow (!)! Pozdrawiam mamy, ktore w nocy siadaja do pracy! :)
Poleczkowy zjadacz taty :P u nas jest podobnie :) Tylko że Nikolka ma dopiero 6 ząbków ;P
Leave a Reply