Na wstępie bardzo Wam dziękuję za wszystkie namiary na jedzonko! (na fb). Jakbym mogła rozmnożyć się przez pączkowanie, to wpadłabym w każde miejsce ;D Pomijając wszystkie spotkane na drodze homemadowe lodziarnie, w kwestii obiadu zdecydowaliśmy się na włoską restaurację na Focha 42 – rewelacja! Co prawda powitały nas dzikie tłumy, ale to świadczy o tym, że warto tam zajrzeć. Jedzenie przepycha, obsługa przemiła. Pola wybawiła się w ogródku, a ja przy stoliku obok mogłam odpocząć po pół dnia spacerowego maratonu.
Maraton, które moje łydki opłakiwały jeszcze 2 dni po weekendzie. Serio, mój organizm nie pamiętał już takich zakwasów.
Cudowny, chilloutowy weekend, jakiego mój organizm również dawno nie zaznał. W sobotę wybraliśmy się do ZOO, potem na wieczorne grillowanie – działkowanie u znajomych i na nocne spacery po rynku. W niedzielę snuliśmy się po Kazimierzu, by wylądować w Chaczapuri. Kraków jest piękny!
sukienka Poli - La Redoute
5 Comments
świetne zdjęcia ;)
Cudownie sie was oglada :)
Świetnie zdjęcia! Jakiego użyłaś obiektywu do fotografowania zwierzątek? :)
dzięki :) canon 50mm 1.2
A czapka skąd ?
Leave a Reply