Pamiętam, kiedy wijąc się w skurczach szłam wzdłuż porodówkowej, niekończącej się ściany. Nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu zobaczę Polę. Asia wtedy spokojnie leżała już na korytarzu przy najbliższej rodzinie tuląc dziecko w rękach. Mój ból był coraz silniejszy…
Zdołałam wykrztusić tylko: -zazdroszczę.
W odpowiedzi usłyszałam : -współczuję.
Tak rozpoczęła się nasza krótka porodówkowa znajomość (pamiętasz?:)
Urodziłam 2 godziny po niej i również współczułam koleżankom, które ten ból miały jeszcze przed sobą. Ale – pierwsze chwile z dzieckiem wynagradzają wszystko.
Asia leżała koło mnie na sali, wśród innych 7 kobiet. Po wyjściu ze szpitala straciłyśmy kontakt, żeby po 8 miesiącach… spotkać się na kawie, u mnie. Trafiła na bloga i od razu napisała. Świetnie było się zobaczyć, powspominać i pośmiać się z reakcji naszych córek, kiedy z zainteresowaniem patrzyły na siebie w nieruchomym skupieniu.