– A co to jest? – spytała inna klientka, pokazując tipsem małą, ciemnozieloną, pomarszczoną kuleczkę toczącą się po czarnej taśmie kasy w markecie. Minę miała, jakby zobaczyła co najmniej bycze jądro.
– Awokado! – krzyknęłyśmy chórem z kasjerką, kiedy moje zakupy rozkosznie lądowały w płóciennej torbie.
Nasze podejście do wyjazdów zaskoczyłoby niejednego blogera podróżniczego.
Moje podejście zaskakuje mnie samą i śmiem twierdzić, że znalazłam sobie idealnego partnera podzielającego i nakręcającego moje wyjazdowe, najśmielsze fantazje. Bookowanie biletów lotniczych pod wpływem impulsu jest u nas na porządku dziennym. Odkąd mamy Polę wcale nie zwolniliśmy i czuję, że wkrótce znów wezwie nas zew przygody.
Nawiązując do przygód, chciałabym Wam opowiedzieć historię, która wydarzyła się kiedy byliśmy narzeczeństwem, lecz nie zaprzątniętym jeszcze planowaniem ślubu. Historię, dzięki której poczuliśmy się jak dzikie koty – zawsze spadające na cztery łapy. Nasza rodzina długo przecierała oczy ze zdumienia. My również. Dlatego postanowiłam Wam ją opisać mimo, że minęło już kilka lat.
Są kobiety stylowe, eleganckie. Są kobiety modnie ubrane. Są szukające siebie i odważnie łączące wzory i faktury. Są przyciągające spojrzenia. Są takie, które nie zastanawiają się nad swoim stylem. Są takie, które nie mają co na siebie włożyć mając milion ubrań. Są uciekające od ocen. Są praktyczne i oszczędne. Są ekstrawaganckie. Są rozsądne i mądre w wyborach. Są inspirujące. Są również takie, które szukają inspiracji. Są też niedbałe. Są skromne i nieśmiałe w wyrażaniu siebie. Są estetki i pedantki. Są ekshibicjonistki. Są takie, którym wszystko jedno. Kobiety bywają różne.