Wiecie już, że Polą zajmowała się NIANIA. Niełatwo było znaleźć odpowiednią osobę do opieki nad dzieckiem, ale ostatecznie (po przejściach) zdecydowaliśmy się na zatrudnienie starszej pani, przyjaciółki rodziny, więc była to znajoma osoba.
Plusem było to, że miała za sobą doświadczenie w opiece nad innymi dziećmi. Trafiło na osobę, która potrafi być stanowcza, pewna siebie i jednocześnie czuła w stosunku do dziecka, a nad tym kompaktem zależało mi najbardziej. Tak było w październiku 2014, kiedy Pola miała 1,5 roku.
Po pewnym czasie zaczęłam jednak zauważać pewien dyskomfort. To z pewnością odczuwalne koszty, jakie musieliśmy ponieść, aby było to opłacalne dla obu stron.
Nie oszukujmy się, ale zatrudnienie kogoś na pełny etat równa się z opłacaniem mu tego pełnego etatu.
Kolejnym minusem było stałe przebywanie z jedną osobą i brak kontaktu z rówieśnikami lub zdecydowanie mniejszy kontakt, niż byśmy tego chcieli.
Trzecim minusem było ciągłe przebywanie dziecka w domu (poza osiedlowymi spacerami) oraz poczucie, że ktoś pod moją nieobecność w nim przebywa. Czasem również wtedy, kiedy był bałagan, na półkach piętrzył się kurz i fotel w salonie oblegały leżakujące przed prasowaniem ubrania. Takie poczucie nie jest komfortowe.
Jednakże jak na tamten czas, była to świetna decyzja. Ja miałam sporo pracy, a ciocia mogła zjawić się błyskawicznie na tyle godzin, na ile zachodziła potrzeba.
Im bliżej drugich urodzin mojej córki, tym bardziej widać było jej potrzebę przebywania wśród dzieci. Poza tym wkrótce nasza rodzinka się powiększy, więc zależało mi, żeby nie serwować dziecku dodatkowych zmian w tym samym czasie – przedszkole + siostra. Chciałam wprowadzić te zmiany stopniowo… (wiecie, porodu raczej nie przełożę, więc padło na to pierwsze).
Dlatego od 1,5 miesiąca Pola jest w żłobku.
Po długich poszukiwaniach zdecydowaliśmy się na prywatne przedszkole z grupą żłobkową, mieszczące się w przestronnym, dostosowanym pod to domku jednorodzinnym. Na dodatek założycielką okazała się moja znajoma. Przed podjęciem decyzji spędziłam z Polą tzw. godzinę adaptacyjną. Wszystko przemawiało za tym, że po wcześniejszych (nieudanych) próbach adaptacyjnych znalazłyśmy odpowiednie miejsce. Ale nie chcę rozpisywać się nt. tego konkretnego przedszkola, bo mogłabym się rozpłynąć. Skupię się tylko nad zmianą, jaka nastąpiła w naszej codzienności!
Na początku nie było łatwo. Na trzeci dzień nastąpił kryzysik, który co rano dawał nam w kość.
Pola płakała na każdą myśl o żłobku. Tekst „dzieeciii nie” utarł się jako nowe „dzień dobry”.
To był i jej, i mój problem.
Pola nieprzyzwyczajona do współpracy z grupą dzieci musiała się zaadoptować do nowych warunków. Nie było już czujnego oka cioci, która była tylko na jej zawołanie. Musiała ulokować swoją indywidualność w społeczności i zrozumieć, że jest częścią grupy, z którą musi się utożsamić. Dla mnie, jako matki, trudno było pozostawiać płaczące dziecko, za którym musiałam zamknąć drzwi, wziąć głęboki oddech i skupić się przez kilka godzin w pracy. Płakałam razem z nią, tylko że ja już w samochodzie, na osobności.
Intuicyjnie wiedziałam, że to minie, że mała się przyzwyczai i przyniesie nam to długofalowe korzyści.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy pewnego poranka dziecko jak na skrzydłach poleciało do żłobka. Bez słowa, z uśmiechem.
Sama upomniałam się o buziaka i stałam w szatni jak oniemiała, kiedy Pola pobiegła do sali nie oglądając się za siebie. Duma poziom ekspert i łzy w oczach, tym razem ze wzruszenia.
Po miesiącu widzę wyraźną zmianę w jej zachowaniu.
Sama potrafi zorganizować sobie zabawę; je bez naszej pomocy; codziennie powtarza nowe słowa; jest samodzielna i bardzo aktywna. Już widać, że moje dziecię to niezależna kobietka i lubi chodzić własnymi ścieżkami.
Widzę, że jest śmielsza w poznawaniu i powtarzaniu nowego słownictwa, co do tej pory szło różnie.
Zdecydowanie więcej śpi :) Rytm przedszkolny wyrobił w niej konkretny system pobudek i drzemek o stałych porach.
Sama zaczepia inne dzieci i zaczyna się z nimi bawić; tańczy i śpiewa zasłyszane w żłobku piosenki. Same superlatywy, a tak się bałam.
Minusem są te wszelkie katary i zarazki, które łapie w pakiecie z rozwojem, ale liczę na to, że zahartowana zawczasu, wyrobi odporność do czasu aż w domu pojawi się niemowlę.
Finansowo też wychodzimy duużo lepiej.
Dla dwulatka:
żłobek vs. niania – 1:0.
A jak Wasze żłobkowo – nianiowe historie się mają? :)
25 Comments
Początki w żłobku to standard chyba dla każdej mamy… Frustracja i bezsilność, tak było w moim przypadku. Pochodzimy z Krakowa i to tu znaleźliśmy świetny żłobek – BeBaby na Ludwinowskiej… Zauroczyło mnie wnętrze, a zakochałam się gdy zobaczyłam śmiejącą się buzie mojego maluszka. Wszystkim rodzicom z Krakowa serdecznie polecam!
Witam,mogłabym prosić info o żłobku ? My mamy za sobą dopiero 3 dni adaptacji ale czuje w kościach ze to nie to miejsce i szukam dalej
Zapraszam do mnie :))) sami przchodziliśmy przez ten dylemat :)
Także proszę o cynk który to żłobek:) Moja córeczka ma 15 miesięcy, chciałabym żeby poszła do żłobka, ale… no właśnie. Waham się codziennie !!
Ja cały czas rozważam opcję żłoba, wcześniej była niania i prababcia oraz okazjaonalnie dziadek, teraz wymieniamy się z parnterem opieką i jakoś dostosowujemy tryby pracy, ale przypomina to bardziej hardkor niż normalne życie. Mam pewne obawy co do niemieckich żłobków, niedawno był ponad 2-miesięczny strajk i większość rodziców została sama z tym problemem, biorąc pod uwagę częstotliwość strajków poczty i kolei, obawiam się, że żłobki i przedszkola mogą mieć tak samo. Na naszym osiedlu, dosłownie 2 minuty pieszo od wyjścia z domu, jest Kindersbetreuung, gdzie można oddać kilka razy dziennie dziecko na 2-3h i myślę, że zaczniemy od czegoś takiego, zawsze to jednak dobry trening przed przedszkolem.
Mi na samą myśl o tym, że musiałabym zostawić mojego synka pod opieką kogoś obcego cierpnie skóra. Może to dlatego, że Mały ma dopiero 3 mc, a może to po prostu matczyna miłość. Żłobek przedstawia się jeszcze gorzej, niczym jakaś zmora senna. Boże! Dziękuję za roczny urlop macierzyński!
Nasza Tosia zaczęła przygodę żłobkową mając 15 m-cy… przechodziła cały rok „szkolny” pełna radości, że „jedzie do dzieci”:) owszem, nie obyło się bez małych buntów przed drzwiami czy paroma infekcjami, ale ogólnie podsumowując pierwszy rok … było rewelacyjnie:) dumnie wręczyła Tacie laurke z odbiciem swojej łapki a mnie pięknego kwiatuszka:) łezka się kręci w oku, ale teczka z wszystkimi pracami wykonanymi przez Tosie czy pierwszy album ze zdjęciami dumnie leży w szufladzie:)
Ps. Pozdrawiamy z Lublina:)
Pola już jest taka duża.. :) Mały przedszkolaczek :) Także uważam, że żłobek to lepsze rozwiązanie! Pozdrawiamy z Ami :) Ps. Fajna Wiewióra z tej Poli!!! :D
Czy moge poprosic o cynk o przedszkolu? :)
wysłane ;)
Moje Maleństwo co prawda jeszcze w drodze, ale już pojawiają się myśli, co zrobić gdy wrócę do pracy po macierzyńskim. Póki co wygrywa żłobek :) poza minusami które wymieniłaś odnośnie niani, dodałabym jeszcze że znalezienie odpowiedniej osoby, która faktycznie dobrze zajmie się dzieckiem, graniczy z cudem. „Posiedzieć” każdy potrafi, ale jeszcze nauczyć czegoś, poświęcić dużo uwagi dziecku… to nie takie proste. No i tak jak piszesz, w żłobku nauka samodzielności i kontakt z innymi dziećmi są nieocenione. Mam teraz przykład z życia – szwagierka nie pracuje, sama zajmuje się dzieckiem. Dzieciak ma już prawie 3 lata, niestety kompletnie nie umie się odnaleźć w grupie, przyzwyczaił się, że jest cały czas w centrum uwagi, nie umie się sam zająć, gdy coś się złego dzieje/czegoś mu brakuje to nie umie nawet tego zakomunikować. Niby ma najlepszą opiekę, bo kto zajmie się dzieckiem lepiej niż mama, ale minusów trzymania dziecka w domu w okresie gdy tak intensywnie rośnie i uczy się wszystkiego, robi mu krzywdę.
P.S. Cudne zdjęcia :)
Też znam takie przypadki. Oczywiście dużo lepiej jest, kiedy dziecko część swojej codzienności spędza wśród innych dzieci, to bardzo rozwojowe.
PS. dzięki ;)
1,5 roku od 2 tyg niania. Planowo ma być do września 2016.
A my postawilismy na cos w stylu 2w1 z tym ze ja musialam wracac do pracy po 15 tygodniach macierzynskiego i miesiacu dodatkowego bezplatnego urlopu (mieszkam w belgii) wiec gdy moje dziecie mialo 4.5 miesiaca zaczela swoja przygode ze zlobkoem, z tym ze wybralismy takie miejsce gdzie kpbieta w swoim prywatnym domu prowadzi domowy zlobek (wszystko legalnie, wszystko dofinansowuje panstwo) przyjmuje maksymalnie 6 dzieci w wieku od 3 miesiacy do 3 lat moja corcia swoja nianie uwielbia i ma ja na prawie kazde zawolanie a dodatkowo ma kontakt z rowiesnikami przez co potrafi wspolzyc z innymi dziecmi od kad skonczyla rok nie ma mowy o karmieniu – je sama dodatkowa korzysc to fakt, ze chwilowy brak mamy wcale nie jest taki straszny i np. Teraz kiedy aktualnie jest w polsce od 2 dni a ja przez najblizsze1.5 tygodnia dalej jestem w belgii moje dziecko nie jest uciazliwe dle dziadkow, a co wiecej jest tam bardzo szczesliw. Bo dookola inne dzieci (plus o 2 lata starsza siostra) dla mnie jako matki to taki maly cios, bo chcialabym tak w glebi serca zeby moje dziecko nieustannie mnie potrzebowalo ale z drugoej strony jestem dumna ze moja 20 miesieczna corcia tak slicznie sobie ze wszystkim radzi mysle ze zlobek to idealne rozwiazanie, ktore pomaga sie rozwijac dziecku i wszystkim wychodzi na dobre pozdrawiamy!
Aż mnie zaintrygowało, które przedszkole z żłobkiem w Lublinie jest takie fajne? Jako przyszła przedszkolanka szukam dobrego miejsca do współpracy z dziećmi, bo wiadomo jedno to opieka i troska o dzieci, a drugie to pracodawca, od którego wiele zależy. Pozdrawiam!
P.S. Przyznaję, że często wypatruję Was na ulicach naszego Lublina, może kiedyś uda mi się Was spotkać :)
Piszę na maila o przedszkolu.
PS. hmm my jesteśmy bardzo miastowi, więc bardzo możliwe ;)
i ja też poproszę info o żłobku lubelskim :)
Ja też jestem bardzo ciekawa które to przedszkole, prześlesz mi info? Z góry dziękuję i pozdrawiam, wierna czytelniczka.
wysłane ;)
Super razem wyglądają. My do przedszkola idziemy od wrzesnia. Teraz chodziła na dni adaptacyjne i była zadowolona, ale jak będzie to się wyjaśni po wakacjach :) Chodziła do prywatnego ale nie codziennie, tylko jak byla potrzeba. Zobaczymy… az sie boje ;)
Dobrze, że macie za sobą adaptację. Grunt, żeby nie przebywała non stop z Tobą. Na pewno szybko załapie rytm :)
My też postawiliśmy na żłobek. Na pewno nie zdecydowałabym się na to, gdybym miała jakąkolwiek poleconą przez kogoś znajomego osobę do opieki nad córą. Ale nikogo zaufanego nie znaleźliśmy.
Teraz bardzo się cieszę, bo poza kilkoma miesiącami ciągłych przeziębień minusów nie było.
U nas sytuacja trochę podobna, bo mój syn Igorson też w tej chwili kiedy trzeba jest pod opieką niani, ale od września będzie zmiana i będzie chodził do żłobka. Też widzę ogrom plusów, choć oczywiście pewne obawy są – właśnie o ten płacz… Igor będzie trochę młodszy od Polki jak pójdzie do żłobka, ale myślę, że też sobie poradzi doskonale :)
Nasza Rozala jest w miniprzedszkolu, to grupa dzieci w wieku 2 i 3 lata. POniżej 2 r.ż. jest grupa żłobkowa. I jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona, że zdecydowałam się ją tam posłać. Wcześniej miała kontakt z rówieśnikami na zorganizowanych zajęciach w sali zabaw. Jednak było jej brak dzieci w większym wymiarze czasu. Od początku maja codziennie jest w przedszkolu, rano wstaje i od razu woła, że chce „bruum dzieci, mama!”. Nauczyła się przez te dwa miesiące bardzo dużo, dlatego zrezygnowaliśmy z wakacyjnej przerwy i chodzi dalej :) A zarazki, no cóż, w naszym przedszkolu dziecko z gilami po pas nie jest dzieckiem chorym :) Obecność w przedszkolu wyklucza tylko gorączka lub antybiotyk, i to mi się właśnie podoba najbardziej :)
Dzięki za ten tekst. Sporo nad tym myślę i sądzę że to może rozwiązać nasze problemy np z nadruchliwością, która jest zauważalna u Nikoli i o której pisałam u siebie w ostatnim poście (www.optymistycznie.eu) Myślicie juz o odpieluszkowaniu małej lub czy w żłobku to praktykują?
Leave a Reply